10. "Chemia śmierci" - Simon Beckett


Tytuł: Chemia Śmierci / The Chemistry od Death 
Autor: Simon Beckett
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 352
Data wydania: kwiecień 2014




Trzy lata minęły od wydania, ale w końcu udało mi się dorwać w rączki Chemię Śmierci Becketta. Tak rozsławiony thriller, że aż wstyd mówić, że się go nie czytało wcześniej.

Śmierć, "ów proces alchemii na wspak w którym złoto życia ulega rozbiciu na cuchnące składniki wyjściowe", wdziera się do Manham.

Doktor David Hunter, były antropolog przyjeżdża do Manham do pracy, jako zwykły lekarz rodzinny, porzucając tym samym swoją karierę w wielkim mieście, ponieważ lekarz już praktykujący w tej małej mieścinie potrzebuje pomocy. David i Harry zaprzyjaźniają się, dzielą się obowiązkami, sielanka. 
Ale jak we wszystkich książkach, gdzie trup staje się tematem numer jeden, spokój trwa do czasu.
W miasteczku policja znajduje zmasakrowane zwłoki kobiety. David podejrzewa, która to mieszkanka i jedzie sprawdzić do jej domu. Tam okazuje się że nie tylko właścicielka nie żyje ale i jej pies został zamordowany. Narzędzia zbrodni są rożne, więc czy jest dwóch morderców w małym Manham?? Pytania się piętrzą, a w lesie pojawiają się znowu zwłoki kobiety z miotem królików wewnątrz brzucha.... Kto za tym stoi? Co z tym wszystkim mają wspólnego martwe zwierzęta?

Bardzo podobał mi się sposób prowadzenia narracji. kiedy to poznajemy myśli Davida, oraz to czemu wylądował akurat tutaj i jakie targają nim emocje. Przez te "odkrywanie się" dr Huntera nie sposób jest go nie obdarzyć sympatią. 

Miejsce osadzenia akcji, nie zaskakuje, przynajmniej mnie. Cicha mieścina, dosyć hermetyczne grono mieszkańców, gdzie każdy nowy członek społeczności jest nowym i obcym przez kolejne dziesiąt lat. a gdy ta oaza spokoju zmienia się w pole działania mordercy, mieszkańcy robią się nieufni nawet dla samych siebie. a plotka w tym czasie rozprzestrzenia się i rośnie niczym śniegowa kula turlająca się z wysokiej góry. 

Dla takiego fana thrillerów i kryminałów, zakończenie było nie lada gratką, a napięcie trzymało do samego końca wyjaśnienia tej sprawy. Co wyróżnia Chemię śmierci spośród innych podobnych książek? To, że nie było szczegółowego opisu działania mordercy, krok po kroku Beckett nie opisywał mordowania ani kobiet ani zwierząt. A nawet opisy z przeprowadzania sekcji nie były naszpikowane szczegółami, ani nie używano specjalistycznych terminów. Kość udowa to kość udowa, a nie os femoris.

Ciało ludzkie zaczyna się rozkładać cztery minuty po śmierci. Coś, co było kiedyś siedliskiem życia, przechodzi teraz ostatnią metamorfozę.

Jedyny dokładny opis w książce, to opis rozkładania się ciała, to co się w nim dzieje i jak działają muchy plujki, czerwie i inne robactwo, dla którego uczta się rozpoczyna.

Dla mnie, takie karmienie faktami z antropologii sądowej było dużym łechtaniem. Z tego względu, że chciałam zostać antropologiem sądowym. Nie wyszło, ale dalej fascynacja tą tematyką mi została.

Podsumowując, Beckett stworzył niezły kawałek thrillera, zarzucając wędkę czytelnikowi tak, że.prosi o więcej i więcej. Na pewno nie była to pierwsza i jedyna książka Becketta, z chęcią przeczytam cały cykl z dr Hunterem. 

Moja ocena: 8,5/10
Linka


PS. Dzisiaj, 9go sierpnia obchodzimy Dzień Miłośników Książek. Wszystkiego dobrego Książkoholicy !! :) 




Komentarze

  1. Uwielbiam Becketta :D Zapisane w kościach moim zdaniem jest jeszcze lepsza :)
    Pozdrawiam, maobmaze

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam wiele pozytywów o tej książce. Wzajemnie wszystkiego dobrego :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam Chemię śmierci na początku roku, świetna pozycja, a wstęp rozwala system. No i dr Hunter jest fenomenalnie wykreowana postacią. Nabrałam ochoty na inne książki tego autora.

    Pozdrawiam,
    mariadoeseverything.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wstęp miażdży. Jak każda książka Becketta tak sie zaczyna to będę w siódmym niebie!

      Usuń
  4. Uwielbiam książki z tej serii, ale ta jeszcze przede mną ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wyjątkowo, zaczęłam czytać serię od początku. Nawet ukochanego Nesbo zaczęłam od środka :D

      Usuń
  5. Nie czytałam tej książki i nawet nie znam autora ale ostatnio w takie książki gustuje, więc kto wie, kto wie. Może się skuszę.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
    https://okularnicaczyta.blogspot.com/2017/08/recenzja-ksiazki-365-dni-zobaczymy-sie.html

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo treściwa recenzja :) zostawiam obserwuje :)
    http://love-more-books.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za poświęcony czas na przeczytanie recenzji i zostawienie śladu po sobie. Zapraszam Cię częściej j:)

Popularne posty z tego bloga

157. "Matnia" - Przemysław Piotrowski

188. "Prawo matki" - Przemysław Piotrowski

93. Cykl Sławomir Kruk - Piotr Górski