171. "Taka tragedia w Tałtach" - Marta Matyszczak

Rozalia Ginter, żona komendanta, ma nie lada orzech do zgryzienia. Jej tajemnica może ujrzeć światło dzienne! A jeżeli tak się stanie to jak nic pójdzie do więzienia!
Temu wszystkiemu przygląda się kotka Burbur i swoje uwagi skrzętnie zapisuje w swoim nowym pamiętniczku.
Taka tragedia w Tałtach to kolejna książka z Ginterami w roli głównej. Historia nowej, kryminalnej zagadki miesza się z tajemnicami z części pierwszej. Nie będę mówić o fabule, bo zaspoilerowałabym obie książki, a tego przecież nie chcemy ;)
Mimo trupa w Tałtach i śledztwa prowadzonego przez funkcjonariuszy z Mrągowa, pierwsze skrzypce w tej części gra historia Rozalii. Jej perypetie i jej myśli, którymi ta się dzieli trochę odwracają uwagę od nieboszczyka. Burbur pozostała w formie i jej trafne, kocie spostrzeżenia sprawiają, że wybuchniecie śmiechem, albo przynajmniej wasze kąciki ust znacznie się podniosą. Mimo wszystko osobiście pozostaje w gronie psim i czekam na nowe przygody Gucia. Burbur może i się stara ale to jednak w moim odczuciu pies rządzi.
Bardzo podoba mi się w książkach autorki, że mimo iż rzecz dzieje się na Mazurach Marta podkreśla swoje korzenie. W "Takiej tragedii w Tałtach" posterunkowy Romaniuk usiłuje się dogodać z dwoma kamratami, ale chyba zrozumienie bliźniaczek od Ginterów lepiej mu szło. Matyszczak odnosi się również do swojego drugiego cyklu i wspomina coś o jakimś detektywie z psem...
Ktoś może zarzuć, że jak to kryminał a ma takich fajtłapowatych i nieogarniętych śledczych. Ale przecież w gatunku komedii kryminalnej o to chodzi! Te gafy, niedomówienia, działania bez ładu i składu budują całą powieść. Owszem, można by zrobić z Pawełka Gintera super policjanta, ale po co? Wtedy Matyszczak zamieniła by się w drugiego Nesbo. Nie dość że Ginter byłby zrujnowanym policjantem, to i Solański byłby alkoholikiem pijącym na Cwajce.
Nieodzownym elementem książek autorki jest humor. Czarny, ironiczny, ale na tyle wyważony, że żaden z nas, czytelników, nie powinien poczuć się w jakikolwiek sposób obrażony. To jest trudne dlatego tym bardziej podziwiam autorkę, że dalej jej to tak świetnie wychodzi! Śledząc Martę na facebooku (chociaż czasami wydaje mi się, że to Gacek i Burbur prowadzą fejsbuka Marcie) wiemy, że Gacek woli kocyki, natomiast Burbur i Pedro to prawdziwe (ekhm) lwy salonowe.
Czy polecam? Oczywiście! Myślę, że jeżeli szukacie lekkiej książki, ale nie pozbawionej ciekawej fabuły książki to Taka tragedia w Tałtach będzie jak znalazł. Zalecam jedynie czytać książki w kolejności. Niby można się połapać nie czytając "Mamy morderstwo w Mikołajkach", ale rekomenduję mimo wszystko zapoznanie się z pierwszą książką z serii.
Za egzemplarz dziękuję autorce i wydawnictwu.
9,5/10
Właśnie skończyłam pierwszą część, więc za tę pewnie niebawem też się zabiorę
OdpowiedzUsuń